Na początek. Chylę czoła i oddaje cześć tym oficerom BORu, którzy z narażeniem życia służą dla Polski. Tym którzy stawiali czoła partyzantce Iraku broniąc ambasadora Polski. Wielu anonimowym dzielnym ludziom. Ale hańbę na tę służbę sprowadza jej kierownictwo i minister MSWiA.
Był taki okres w mojej karierze, kiedy PiS współtworzył Rząd RP, a śp.Z.Wassermann miał przydzieloną ochronę, że miałem okazje przyjrzeć się pracy BOR. Po katastrofie Smoleńskiej mogę powiedzieć, że BOR to nic więcej jak grupa dobrze wyglądających taksówkarzy.
Profesor Krasnodębski w którymś z feliotonów w Rzeczpospolitej, wspominał jak to na spotkanie z naukowcami BOR przywoził Lecha Kaczyńskiego z piskiem opon i odpychając napastliwe panie Profesor. Tak też wspominam i ja prace tej organizacji. Pamiętam jak któregoś razu przyjechał do Krakowa Premier Kaczyński. Także w towarzystwie 5 może 6 Borowców przechodził przez budynek Collegium Maximus UJ. Blokowali ulice, tupali, krzyczeli i przeganiali staruszki. Ochrona jak się patrzy. A i jeszcze wykazali się brawurową akcją ochrony VIPów przed rzucanymi jajkami. Ku chwalę ojczyzny.
Ale już podczas podróży Prezydenta Kaczyńskiego do Gruzji... Oj nie było tak kozacko. Ktoś strzelał. Oficerowie BOR kilkadziesiąt metrów od Prezydenta, tylko z bronią krótką. Nie przygotowani, nie znali terenu, nie mieli żadnego pomysłu na taką sytuację. A to i tak cud, że mieli jakąkolwiek broń. Bo w Rosji to już się bali ze sobą broń zabrać. Braci Moskale nie pozwolili, to nie bierzemy.
To co wykazała (wykazała, bo obawiam się, że to był standard działania BORu w ostatnich latach) katastrofa Smoleńska to przesłanki nie tylko do zwolnienia szefa BORu, ale może i rozwiązania służby.
Przypomnijmy według wypowiedzi oficerów BOR, przekazanych przez dziennikarzy Polsatu:
- w Smoleńsku było czeterch BORowców, to mniej niż na UJcie
- nie zrobiono rozpoznania pirotechnicznego
- pierwszy BORowiec dojechał na lotnisko Smoleńskie ponad godzinę po katastrofie (dowieziony przez FSB), na lotnisku czekał tylko kierowca
- nie przeprowadzono postępowania kontrolnego w BOR po katastrofie
i na koniec
„Pan generał [szef BOR] świadomie zrezygnował z kontroli wykonywanych działań ochronnych ze strony rosyjskiej. Tak naprawdę Biuro Ochrony Rządu nie ma zielonego pojęcia, samo nie ma zielonego pojęcia, co się stało.”
Miałem też okazję przyglądać się pracą służb rosyjskich i służb USA przed pogrzebem Lecha Kaczyńskiego w Krakowie. Oj mieli broń. Przypominam, że Obama ostatecznie nie przyjechał do Krakowa, a jego wizyta miała ograniczyć się do przyjazdu z lotniska do kościoła Mariackiego (samochód opancerzony USA i teren zamknięty) nie mniej wysłano cały zespół, który badał drogę przejazdu, kazał zamykać okna na trasie, wycinać drzewa, ograniczać ilość gości w kościele Mariackim itd. itd. Służby rosyjskie także aktywnie brały udział w przygotowaniach.
Po co nam BOR, żeby politycy nie musieli stać w korkach i żeby czasem przewrócić dziennikarza? Wstyd. A jeszcze większy wstyd, że nikt w BOR nie uderzył się w pierś po katastrofie. Dużo się mówi o roli wieży kontrolnej w katastrofie, znowu wypowiedź oficera BOR:
„A funkcjonariusze BOR nie są od tego, żeby to sprawdzić? (kto jest w wieży kontrolnej)
Funkcjonariusze BOR przynajmniej, jeśli by się pojawili, psychologicznie na pewno miałoby to jakiś wpływ na kontrolerów, ale przede wszystkim powinni sprawdzić, czy tam nie znajdują się środki niebezpieczne.”
W wielu krajach Europy członkowie rządu, także premierzy, jeżdżą na rowerze (Holandia), chodzą piechotą (Szwecja) bez pomoc służb specjalnych. Nie ma pewności czy model skandynawski, czy model USA (nawet konsul w Krakowie ma lepsza ochronę niż nasz Prezydent) jest lepszy.
Ale jestem przekonany, że model stwarzania pozoru jest najgorszy.
